LESZEK POPRAW KORONĘ

Helena w stroju niedbałem
Syna trzyma u łona,
Co go zwano Leszkiem Białem.

Jak się można domyślić, ta Helena z tej starożytnej piosenki to była wdowa po nieboszczyku Sprawiedliwem, która w Sandomierzu na letniem mieszkaniu się znajdowała z dzieckiem, a w Krakowie znowuż do głosu doszedł Mieczysław Stary, znaczy się stryjo Leszka.

Po śmierci brata jeszcze dłuższe brode zapuścił i mówi do wdowy żałobnej:

„Niech się Helcia nie przejmuje, prosze Helci, ja się Helcią zajme i także samo, ma się rozumieć, dzieckiem. Dopilnuje całego królewskiego interesu jak się należy, bo się na tem znam, ładne pare lat sam się w tej branży zatrudniałem. A jak Leszek dorośnie, nazad firme się na niego przepisze, a ja ameryture sobie przez ten czas wysłuże.”

Helena zajęta była kapeluszem z krepą i czarną suknią na pogrzeb, to nawet i nie bardzo słyszała, co szwagier do niej mówił. Kiwła tylko głową i poleciała do krawcowej. A Stary korone z komody wyciągnął, założył na głowe i dawaj rządzić po swojemu. A że był, jak już wiemy, facetem oszczędnościowem, tak w krótkiem czasie wdowe zaograniczył, że pończoch nie miała sobie za co kupić. Do wszystkiego się wtrącał, do kuchni łaził, a jak z miasta wracała, na karteczce musiała mu detalicznie wydatki spisywać: ile cebula, ile buraczki, ile listek bobkowy. Jednem słowem, jak kuchte o koszykowe podejrzane ją traktował.

Ma się rozumieć, Helena koniec końców spakowała manatki, dzieciaka na rękie i pojechała do Sandomierza, gdzie wilie po nieboszczyku miała. Ponieważ że zaraz pierwszego dnia z aptekarzową się pokłóciła, nie bywała nigdzie, całemi dniami z Leszkiem przy piersi siedziała i niemożebnie się opuściła. W niedbałem stroju, czyli że rozmamłana do rosołu, w szlafroku pospinanem na agrafki, nie uczesana, w jednym pantoflu się znajdowała. Ale Leszek w tem trakcie zaczął podrastać i trzeba go było zacząć uczyć. Zgodziła, ma się rozumieć, do niego nauczyciela, któren korepetycji mu udzielał. Ten nauczyciel nazywał się... zaraz, czekaj pan, bo zapomniałem... Faworek nie Faworek, Gąsiorek nie Gąsiorek.

- Może Goworek? - podrzuciłem.

- Zgadłeś pan, Goworek, tak jest. Otóż więc ten Goworek tak się tem dzieciakiem zajął, że nie tylko kaligrafii, artmetyki i polskiego go uczył, ale także samo za całego opiekuna przy niem był. W sobote szyje mu kazał myć, sztorcował za obgryzanie paznokci i w ogóle wychowywał.

A w Krakowie temczasem zaczęła się ludność bontować na Mieczysława Starego i w krótkiem czasie popęd mu dała. Zrobiło się tak zwane bezkrólewie i przypomnieli sobie Polacy,że w Sandomierzu mieszka Helena w stroju niedbałem z Leszkiem. Przyjechali w pare osób w charakterze delegacji i mowe zawalają, że mają życzenie Leszka za króla wybrać, ale pod tem waronkiem, że Goworka za sobą nie zabierze.

„Dlaczego?” - pyta się Helena.

„Nie podoba nam się.”

„Ale detalicznie z jakiego powodu?”

Rysunek 10.gif

„Detalicznie rozchodzi nam się o to, że kompremitacje może uskuteczniać.”

„W jaki sposób?”

„A w taki, że zanadto jest przyzwyczajony króla tresować. Za tronem stale i wciąż będzie stojał i uwagie mu zwracał: Leszek, nie garb się, Leszek, nie dłub w nosie, Leszek, popraw korone. Nie, nie możem się zgodzić, musi zostać w Sandomierzu.”

„No, to w taki sposób i Leszek nie pojedzie.”

„Jak nie, to nie. Myśli pani szanowna, że króla sobie nie znajdziem? Laskonogi się prosi, odstępne nam daje, żeby go tylko wziąść.”

„No, owszem, jeżeli panom się podoba taki bocian na sztywnych nogach, to proszę bardzo.”

„Bocian nie bocian, spróbować można. A pani szanownej radziemy liczyć się ze słowamy, bo za obraze władzy można sobie czasem nienajgorzej posiedzieć!” - I obrażone wyszli.

Wzięli faktycznie za króla tego Laskonogiego i odżałować nie mogli, bo fatalnie wziął ich za twarz. A trzeba panu szanownemu wiedzieć, że był on synem Mieczysława Starego i kropka w kropkie, co pod względem charakteru, do taty podobny - ważniak, honorowy taki, że z nikiem się wódki nie napił, a już najgorsze to, że duchowieństwu się naraził, bo biskupów sam naznaczać zaczął. Różnych swoich koleżków i znajomych z widzenia niemi porobił i zdarzali się wskutek tego wypadki, że biskup okazywał się człowiekiem żonatem i ojcem sześciorga dzieci. Siedmiu grzechów głównych nie umiał taki czasem po kolei wyszczególnić, nie mówiąc już o czterech prawdach, czyli pięciu przykazaniach kościelnych, bo to byli przeważnie faceci wojskowe mało w katechizmie oblatane.

Spomknęli się nareszcie księża z wyższemi urzędnikami państwowemi i zrobili Laskonogiemu eksmisje z Wawelu. I zaraz delegacje po Leszka Białego pchli. Wsiadła delegacja na statek „Chrobry” i zapycha do Sandomierza. Przychodzą do Heleny w stroju niedbałem i znowuż zapytanie jej robią:

„Czy pani szanowna w dalszem ciągu się przy tem Goworku upiera?”

„Wiadomo.”

„Mówi się trudno, pies z niem tańcował, niech pani szanowna temczasem leci do fryzjera, ondolacje każe sobie poprawić, bo główka faktycznie rozkuciudłana, no i podszykuje się troszkie pod względem tego stroju. My zaczekamy, jak wszystko będzie gotowe, jadziem całem towarzystwem do Krakowa na koronację.”

Helena poleciała, a oni Goworka na bok bierą i mówią:

„Panie Gie, pojedziesz pan z Leszkiem do stolicy, ale szanuj się pan, do polityki się pan nie wtrącaj, bo może być grubsza nieprzyjemność.”

Przyszła nareszcie Helena od fryzjera, ochajtnęła się troszkie i na statek.

Panował Leszek Biały, jak to mówią, szczęśliwie, bo chłopak był niegłupi i smykałkie do rządzenia miał, tylko że za bardzo Goworka się we wszystkiem słuchał, z byle czem do niego po rade leciał. Dwa palce w góre podnosił i się pytał: „Panie psorze, czy mogię iść na ślizgawkie? Panie psorze, Krzyżaki zanadto rozrabiają, czy można jem dać knoty?” Panie psorze to, panie psorze tamto. Nie można powiedzieć, Goworek nawet nienajgorzej mu radził, tylko że na starość był przygłuchy i różne nieporozumienia z tego wychodzili. Leszek mówił o juszce, a ten o pietruszce.

Nie kazał mu się Goworek wtrącać, jak się stryjeczne bracia między sobą o miasto Poznań kłócili, a on nie mógł się z niem dogadać, krzyczł mu do ucha i krzyczał i nic z tego nie wychodziło. Machnął nareszcie ręką na Goworka i pojechał ich godzić.

A to były wyjątkowe, uważasz pan, dranie, rade familijną z większem ochlajem urządzili i jak Leszek do łaźni poszedł, żeby para ankoholizm mu z głowy odciągła, i na namydlonej podłodze się poślizgnął, rzucili się na niego i życie mu odebrali. Przykre.