KRÓL W KOLCZYKACH?

Patrz pan na tego frajera za szpicbródką, w damskiem kapeluszu z rajterami oraz w marszczonem muślinowem kołnierzu z broszką i kolczykami w uszach. Chociaż tu na fotografii tego nie widać, ale skarz mnie Bóg, nylony musiał mieć na nogach i pantofelki na francuskiem obcasie. To jest, uważasz pan, niejaki król Hendryk Walery!

Tu pan Piecyk niechętnym ruchem rzucił na stół matejkowską podobiznę Henryka Walezjusza, pierwszego z naszych obieralnych królów, w pięknym ówczesnym stroju francuskim.

- Ten Walery, uważasz pan, nastał u nasz za króla dlatego, że Zygmont August jako bezdzietny wdowiec życie zakończył i na niem Jagiellońszczaki, mądre i równe faceci, się w Polsce w charakterze królów skończyli.

Zygmont August, jak mu cholera mamusia, czyli Bona, żonę leniwemy pierogamy struła, stale i wciąż o nieboszczce myślał i za pomocą niejakiego Twardowskiego na kogucie duszę jej w ciemnym pokoju miał życzenie oglądać.

Twardoszczak to był cwaniak niemożebny i jako czarodziej fachowiec pierwszej klasy. Królika z kieszeni królowi wyciągnąć albo klatkie z kanarkiem zza kołnierza mu wyjąć, to była dla niego mucha.

W dzisiejszem czasie my, ludzie po szkołach kształcone, wiemy, że to jest tylko apteczne złudzenie ludzkiego oka i zanadto się w karafkie nabijać nie dajemy. Ale staroświeckie nasze przodki myśleli, że Twardoszczak sitwe z diabłami trzyma i dlatego te różne sztuki odstawia. Także samo wierzyli, że on na naturalnem kogucie jeździ. A kogut był z dykty wyszykowany i w środku rower się znajdował. Twardowski pedały przyduszał i w ten deseń na tem kogucie zapychał.

Z tem wywoływaniem ducha Barbary Radziwiłłówny, rzecz naturalna, także samo był szemrany kant, ale ponieważ że królowi to przyjemność robiło, nie możem do Twardowskiego pretensji wnosić, chociaż kogut i duch byli lipne.

Ale, zresztą pies z niem tańcował, z tem kogutem, rozchodzi się o to, że Walery fatalnie się Polakom nie spodobał. Jak po wyborach przyjechał do nasz z Paryża i wysiadł z wagonu pierwszej klasy na stacji w Krakowie, ludzie zobaczuli ten kapelusik ze strusiem piórem, te nylony, broszkie i kolczyki. W pierwszej chwili myśleli, że wariat, cafli się w tył i chcieli ze stacji najeżdżać.

Ale koniec końców mówią sobie, trudno, wariat nie wariat, forse na wybory się wydało, także samo przyjęcie koronacyjne gotowe, niech będzie na razie za króla, potem się zobaczy, może mu przejdzie. Tylko waronek mu postawili - albo kolczyki, broszkie i pończochy z czarnem szwem zdejmie, jak się należy ubierze i za króla Walerego będzie, albo tyż szpicbródkie i wąsy zgoli, pluszowe suknie z trenem założy i królowe Walercie będzie odstawiał.

Ale on nie chciał się zgodzić i dalej chodził ni pies, ni wydra. Na dobitek konsomcji jak się należy nie uznawał, tylko francuskiem sposobem się odżywiał. Wyszedł do ogródka, urwał główkie sałaty i bez soli wtroił, żabie nóżki w oliwie na obiad sobie stalował albo tyż ślimaki w potrawce.

Rysunek 18.gif

Żadne przyjęcia nie mogli się w pałacu odbywać, bo goście obrzydliwości dostawali i nawiewali od stołu.

Totyż na siłe prawie zaczęli nasi ministrowie króla do bigosu myśliwskiego oraz zrazów po polsku zaprawiać. Chciał się nawet podobnież przyzwyczaić, ale nie mógł. Jak jednego razu porcje flaków z pulpetamy wsunął, o mało w nocy nie zakitował. Zapakował rano w walizkie dwanaście par kajzerów z pospuszczanemy oczkamy, biusthalter i zapasowe desusy i bez pożegnania wyjechał.