FLAKI U KRÓLA STASIA

Poprzednio miałem już zaszczyt nadmienić parę słów na konto ostatniego naszego króla, niejakiego Stanisława Augusta. Dzisiaj zmuszonem jestem pobarłożyć jeszcze troszkie o tem, jak Warszawe odbudowywał i do czego służyli Łazienki.

Faktycznie, facet był bardzo uzdolniony w ogrodniczem fachu, czego dowodem, że Łazienki nam założył, które do dziś dnia, jak rzadko, się nadają mlodziakom na tak zwane „ksiuty”. A dlaczego? Bo sam król po tej części był nadzwyczaj obrotnem.

Jako starszy kawaler po czterdziestce, na dobrej królewskiej posadzie, miał niemożebne wzięcie u tak zwanej płci. Każda jedna hrabina króla w bajer brała, żeby tylko się za królowe zostać. Każda się chwaliła, że na kuchni się zna jak rzadko kto, że takiego barszczyku na dudkach, jak ona gotuje, żadna insza nie potrafi.

A Stasio, faktycznie, lubiał wrąbać cóś dobrego i niezależnie stołówkie dla poetów w Łazienkach prowadził, gdzie co czwartek Słowacczaki z całej Warszawy na flaki z pulpetamy się schodzili. A król siadał między niemy, największe porcje przed sobą postawić kazał, a poeciaki do wiersza się między sobą kłócili. Któren najlepiej drugiego wierszamy obciął, parasola z niego zrobił - dostawał dolewkie i dodatkową setkie eksportowej.

Totyż zasuwali te kawałki jeden przez drugiego, ale żaden biskupa Krasickiego nie mógł przegadać, któren takie gadki do śmiechu zaiwaniał, że czasem trzy, cztery dodatkowe porcje flaków wygrał.

Totyż nic dziwnego, że królowi na dobrym gotowaniu może zależyć, żeby go poeci po Warszawie potem nie obszczekiwali, że pulpeta w Łazienkach twarde. I dlatego te hrabinie gotowaniem się chwalili. Król słuchał, do pucu niby tyż to się oświadczał i randki jem wszystkim naznaczał.

Z jedną się umówił w Białem Domku, z drugą w Pomarańczarni, z trzecią znowuż w budce z piernikamy i sodową wodą przy głównej alei. Kolejno od jednej do drugiej chodził i krugom się zaręczał. Ale wszystko na jury, bo do końca życia w kawalerskiem stanie się pozostał. Bo faktycznie, po cholere mu była żona potrzebna - na same elekstryczne łapanie oczek w pończochach pensji by mu nie starczyło. Bo wtenczas taka była moda, że i mężczyźni w jedwabnych nylonach chodzili. Dosyć miał zmartwienia ze swojemi trzema parami pończoch - jakby mu tak jeszcze żonine doszli - leżałby jak neptek.

Swoje by taka cholera w trzy dni podarła, to rzecz jasna, że co i raz podwadziłaby parkie mężowi. I tak by mu koniec końców wyszło, że boso by na czwartkowych obiadach siedział i po nogach się drapał, bo w Łazienkach choleryczne komary.

W ogólności taka moda, żeby mężczyźni i kobiety jednakowo się ubierali, jest, jak to mówią, do kitu.

Bo o wiele dzisiej różne „Przyjaciółki” i „Praktyczne Mody” pouczają kobiety, jak mężowkie niedzielne spodnie na balowe kiecki przerabiać - tu zaszyć, tu rozpruć, tu róże przyczepić - to możem sobie wyobrazić, co się działo w tamtem czasie. Nic dziwnego, że król nie chciał się żenić i z Józiem Poniatoszczakiem wolał się nielicho pobradziażyć. Ale to wieczorem albo przy niedzieli, w powszedni dzień budowlą się zajmował, pomniki u kamieniarzy zamawiał. Do dziś dnia figuruje na Agrykoli Sobieski. Król Stasio sam tej roboty doglądał i jak nasz historia poucza, troszkie zanadto się tem przejmował, przez co tragedia wyszła.

Rysunek 28.gif

Detalicznie to było tak. Przychodzi król jednego razu na Agrykole i widzi, że kamieniarze jakoś wolno Sobieskiego machają i mogą na czas planu nie uskutecznić. Więc wyjmuje, ma się rozumieć, z kieszeni ćwiartuchnę, z drugiej zimne zakąskie, mruga na jednego i zaznacza:

„Cznia, majster, golnij pan, zakąś i łubudu! Musi być Sobieski gotów na niedziele!”

Kamieniarze ćwiartkie wypili, posłali po drugą, a później, ma się rozumieć, po trzecią i tak się zaczęli śpieszyć, że ostróg zapomnieli Sobieskiemu dorobić, i niezależnie zaczem w koronie, w strażackiej czapce go odstawili.

Stanisław August, jak to zobaczył, obsztorcował ich na czem świat stoi i wytrącił po trzy złote, groszy pięćdziesiąt za wódkie i zakąski.

Cała Warszawa się potem z tego pomnika nabijała, czem się jeden z kamieniarzy tak struł, że życie sobie za pomocą powieszenia odebrał.

A Sobieski w strażackiem nakryciu głowy, konno, bez ostróg, do dziś dnia na Agrykoli figuruje w charakterze ostrzeżenia, do czego prowadzi ankoholizm podczas roboty.